21 stycznia 2007

ŻAŁOSNY INSTRUMENT

Szymonowi

Moja służba rozpoczyna się rano. Przygotowuję się poprzedniego dnia wieczorem. Czytam tekst przeznaczony na dany dzień i staram się go zrozumieć. Później czytam jeszcze raz głośno, by usłyszeć swój głos. Rano przed Mszą Świętą pozostaje mi jeszcze raz przeczytać tekst z lekcjonarza. W zakrystii przed poranną Mszą Świętą jest mało ludzi.

Pewnego razu zauważyłem stającą w kącie starą gitarę. Właściwie nie zwracała na siebie uwagi. Nie umiem grać na gitarze. Kiedyś jednak, czekając na Mszę Świętą postanowiłem spróbować. Palcami szarpałem struny. Gitara jednak nie wydawała żadnego dźwięku. Nie mogłem początkowo w to uwierzyć. Próbowałem kilkakrotnie. I nic. To takie dziwne. Wszystkie struny prawidłowo naciągnięte, pudło nie uszkodzone - a mimo to gdy uderzałem w struny, gitara milczała. Nie mówiłem o tym nikomu. Nie wiedziałem czy uwierzą. Kiedyś jednak któryś z ministrantów wziął gitarę i chciał na niej zagrać. Jakież było jego zdumienie, gdy uderzając w struny nie słyszał dźwięku. Próbował kilka razy, tak jak ja kiedyś, i nic.

Teraz już wszyscy wiedzieli o dziwnej gitarze, która nie wydaje dźwięku. Stała dalej w kącie, a przechodzący obrzucali ją pogardliwym spojrzeniem. Ktoś nawet, przechodząc powiedział: „Żałosny instrument!”. Gitara stała zapomniana w kącie. Już nikogo nie pociągał dziwny instrument.

Pewnego razu, po skończonej Mszy Świętej, gdy już wszyscy wyszli, pakowałem swoje rzeczy. W pewnej chwili doszedł do mnie cichy dźwięk. Nie zwróciłem początkowo na niego uwagi. Zacząłem przysłuchiwać się uważniej i myśleć skąd dochodzi ten dźwięk. Przez okno widziałem duże płatki śniegu pokrywające białym płaszczem plac przed kościołem. Dźwięk trwał nadal. Teraz poznałem cichy dźwięk gitary. Nie mogłem uwierzyć temu co słyszę. Stałem przy oknie, a stąd nie widać gitary w kącie. Ale czy to możliwe?. Przecież to taki żałosny instrument. Podszedłem bliżej. Na srebrnych strunach gitary kolorowy motyl lekko dotykał strun. Motyl tutaj! W zimie! A jednak. Rozchylając barwne skrzydła długimi czułkami badał drogę przed sobą. Dźwięk trwał nadal. Zdumiony stałem nieruchomo wpatrując się w gitarę i motyla. Żałosny instrument śpiewał najpiękniejszą pieśń poruszany delikatnym drżeniem cienkich nóg motyla.

Wiesław Gdowicz
11-24-1997