Cykl krótkich myśli zamieszczonych w kolejnych numerach pisma „Być bliżej” od nr 11 do 44
środa 15 listopada 2000
Zadawanie pytań nie jest czymś szczególnie wyjątkowym. Pojawia się wtedy, gdy jest wątpliwość, niepewność czy kwestia do rozwiązania. Pyta się po to, aby otrzymać odpowiedź. Pytania są błahe, to znaczy mało istotne, albo ważne. Proste i złożone. Są pytania, na które podobno nie ma odpowiedzi oraz pytania niewygodne (chyba dla odpowiadającego). Mogą też budzić ciekawość, jak pytanie (nie-pytanie) retoryczne. O wadze pytania decyduje wiele czynników. Można również zastanawiać się dlaczego ktoś pyta. Pytają dzieci i dorośli. Można pytać kogoś lub samego siebie. Ważniejsze chyba jest poszukiwanie odpowiedzi. Ktoś mówił, że dobrze zadane pytanie to połowa odpowiedzi. A przysłowie - Kto pyta nie błądzi. Pytanie jest narzędziem do poznania prawdy to jest uzgodnienia czy coś jest takie a takie.
Zadanie pytania to początek drogi. Drogi do poznania prawdy. To również stwierdzenie jakiejś wątpliwości czy niepewności. Pytania pomagają wyjść z takiego stanu. Można powiedzieć, że poznanie prawdy, końcowy przystanek rozpoczęty zadawaniem pytania, to brak wątpliwości. Może więc warto zadawać pytania?
czwartek 23 listopad 2000
Jaka jest temperatura topienia się miedzi? Przede mną rozległa kraina niewiedzy. To pytanie empiryczne na które mogę odpowiedzieć wykonując doświadczenie. Pytania stoją na granicy wiedzy i niewiedzy. To wysłannicy na teren niewiedzy. Ciekawe kto ich wysyła? Czy to CIEKAWOŚĆ, a może ZDZIWIENIE.
„Dlaczego jest coś, a nie raczej nic? Co to jest życie? - te i tym podobne pytania to pytania filozoficzne. Tak jak przy pytaniach empirycznych, tak i teraz przede mną kraina niewiedzy. Wykonanie jakiego doświadczenia da odpowiedź na pytanie: Co to jest życie? Odpowiedzi na takie pytania nie biorą się z doświadczenia empirycznego.
Czy można stracić sens życia? Odpowiedź nie jest trudna. Natomiast odpowiedź na pytanie: „Czy można odzyskać sens życia?” może wydawać się trudniejsza. Dlaczego?
środa 30 listopad 2000
Tekst przed tygodniem kończył się stwierdzeniem, że istnieje różnica trudności w odpowiedzi na pytania: „Czy można stracić sens życia?” oraz „Czy można odzyskać sens życia?” Zastanawiając się nad odpowiedzią posłuchajmy takiego dowcipu:
Sztygar przed rozpoczęciem mówi do stojących w szeregu górników: „Komu nie chce się pracować, niech wystąpi”. Wszyscy wystąpili oprócz Masztalskiego. „A ty co, Masztalski chcesz pracować?” „Nie” - odpowiada pytany - „Mnie to nawet wystąpić się nie chce.”
Obydwa pytania zawierają to samo pojęcie niezmienne, czyli „sens życia” oraz dwa pojęcia zmienne, czyli „stracić” i „odzyskać”. Stracić i odzyskać rzecz nie jest żadnym problemem. Tyle tylko, że sens życia nie jest rzeczą. A co by było, gdyby był.
Po wyjściu z pociągu stwierdzamy, że zgubiliśmy sens życia. Przeszukujemy wszystkie bagaże i nic. A pociąg dawno już odjechał? Pozostaje nam jeszcze Biuro Rzeczy Znalezionych. Tam przechowuje się znalezione w pociągu rzeczy. W tym również nasz sens życia. Ktoś mógł odnaleźć nasz sens i zanieść do Biura Rzeczy Znalezionych. Tam też możemy go odebrać - odnaleźć. Biuro Rzeczy Znalezionych - Miejsce Sensów Odzyskanych
piątek 8 grudzień 2000
Pomiędzy pierwszymi domami, a kościołem była prosta asfaltowa droga. Kościół stał na niewielkim wzniesieniu, dlatego mówiło się, że idzie się do góry. Idąc na dół - szło się w kierunku domów. Panował tam dziwny zwyczaj. Ludzie idący na przeciw siebie pozdrawiali się pytaniem: „Idziecie?” Odpowiedź: „Idziemy.” Albo: „Gdzie byliście?” Odpowiedź: „Na górze.” to jest w okolicach kościoła lub „Na dole” czyli w okolicach pierwszych domów. Dwa tygodnie temu mówiłem, że pytania stoją na granicy krainy wiedzy i krainy niewiedzy. Ci co pytali - „Idziecie?” oraz „Gdzie byliście?” dobrze znali odpowiedź. Niewątpliwie używali pytań. Ale właściwie to o co pytali? Na granicy pomiędzy jakimi krainami stały te pytania?
poniedziałek 18 grudzień 2000
Pytania mogą stać na granicy pomiędzy ludźmi. (To z poprzedniego tygodnia.) Brak odpowiedzi na tego typu pytania, nie jest brakiem poznania prawdy, lecz lekceważeniem człowieka. Pytania, które nie oczekują odpowiedzi, lecz potwierdzenia. Potwierdzenia, że rozumie się dlaczego pytanie; „Idziecie?” nie jest pozbawione sensu, pomimo tego, że nie spełnia swojej funkcji pytania. Za tydzień (piszę ten tekst 18 grudnia) Boże Narodzenie. Czy ma sens pytanie: „Czy ten mały Jezus, który się narodzi ma jakieś znacznie dla mnie?”. A jeśli ma sens to jaka jest odpowiedź?
piątek 22 grudzień 2000
Może wielu chciałoby być na moim miejscu. Może zastanawiali się co jest za tą granicą. A może, jak grupa młodych przyjaciół w ciepłym majowym słońcu nad brzegiem rzeki, dwadzieścia parę lat temu... wypełniała swoimi marzeniami (jak chmurami) błękitne niebo. Maciek specjalista od historii średniowiecznej, Zdzisek pochłonięty muzyką i elektroniką, nierozłączni Olek i Andrzej najlepsi parodyści naszego uczniowskiego życia i ja maniak astronomii, poezji i sztuki. Dziwne to było popołudnie. Wypełnione marzeniami o dwutysięcznym roku. Szum pobliskiej rzeki ułatwiał nam budowanie przyszłego obrazu. Nie pamiętam dziś jaki to był obraz. Pamiętam rozległość i jego głębię. Intensywność i porywające poczucie wielkości. Od tamtego spotkania na rzeką wiele razy myślałem o tym jaki będzie dwutysięczny rok. Żaden z tych obrazów nie pokrywa się z tym co można już przewidzieć. Za kilka dni kalendarz odsłoni ten obraz. Nie będzie taki jak myśleliśmy. Będzie taki jaki stworzymy, mozolnie stawiając plamę przy plamie, korygując plany i perspektywę. A marzenia? Jak to dobrze, że mogą nadal istnieć
wtorek 3 styczeń 2001
Klasztor w Czernej, pięć kilometrów od Krzeszowic, jest położony na wzgórzu. Do klasztoru prowadzi wygodna droga stromo wznosząc się do głównej bramy. Znajduje się tam Sanktuarium Matki Bożej Szkaplerznej, a opiekują się nim Karmelici Bosi. Cały stok pokryty jest pięknymi, prostymi bukami. W jesieni to niemal codziennie zmieniająca się różnymi barwami galeria natury. Wszystkie drzewa, jak to buki, wyrastają prosto z pochylonego stoku. Wśród tych drzew jest jedno, które swoim kształtem odbiega od pozostałych. Musiało wyrastać na wystającym ze stoku kawałku twardej skały. Młode drzewo łatwo pokonało taką przeszkodę wyginając swój pień, tak jakby powtarzało kształt skały. Później przyszły inne utrudnienia. Skała zaczęła się kruszyć, obrastać mchem i innymi roślinami. Drzewo wychylało się jeszcze bardziej wyginając pień. Dużo bardziej doświadczone niż pozostałe. Inne proste, gładkie takie same w swoim kształcie upodobnione do siebie. To co się rzuca w oczy, kiedy wspinamy się na szczyt klasztorny, to dziwnie powykrzywiane drzewo z trudem utrzymujące się na wystającej skalnej półce. To ono właśnie jest najbardziej widoczne i ten widok jakoś w trakcie drogi przypomina ludzki los. Pozostałe - równo sterczące ze stoku upodobnione do siebie to tło dla tego powykręcanego aktora.
wtorek 9 stycznia 2001
Jak opisać ból dwudziestoletniej dziewczyny po śmierci jej ukochanego? Jak opisać absurd śmiertelnego lotu z dziesiątego piętra? I te dziesiątki pytań, wątpliwości - nie zrobionych, a przecież chcianych, dobrych słów. Ból, który przeszywa i nie pozwala nawet na ucieczkę. Cierpliwy Pan czasu delikatnie gładzi czarne włosy dziewczyny.
wtorek 16 stycznia 2001
VIP. To słowo - skrót pochodzi z języka angielskiego. Zostało utworzone z pierwszych liter trzech wyrazów: V - Very; I - Important; P - Person. Co można przetłumaczyć: Bardzo Ważna Osoba. Współcześnie bardzo wiele jest takich słów - skrótów: CD - Compact Disc, PC - Personal Computer itp. Takie skróty nazywamy akronimami czyli słowami utworzonymi z pierwszych liter wyrazów. Nazwa pochodzi z języka greckiego. W okresie prześladowań chrześcijan inny akronim stał się ważny. Było nim słowo „ichthys” czyli „ryba”. To słowo jest złożone z pierwszych liter greckich słów: „Iesous Christos Theou Hyios Soter” czyli „Jezus Chrystus, Boży Syn, Zbawiciel”. Rysunek ryby był więc znakiem rozpoznawczym chrześcijan.
Kiedy można wiedzieć, że Bóg chce bym zrobił to, czy tamto? Czy istnieje taki rodzaj pewności. Wiele osób twierdzi, że tak. Są pewni i dają temu wyraz, że Bóg bardzo konkretnie czegoś chce. Przejawia się to miedzy innymi poprzez chęć dawania świadectwa. Są oni przekonani, że tego rodzaju pewność jest jakimś dobrem, nie tylko dla nich przeznaczonym. Pewnie dlatego są uważani za egzaltowanych miłośników Boga i może nieco mniej poważnie traktowani. Prześladowani chrześcijanie rysowali znak ryby by dać wyraz swojej wierze. Byli przekonani, że narysowany znak jest odpowiedzią na głos Boga. Czy słowo Jezus jest akronimem życia człowieka?
wtorek 23 stycznia 2001
Lęk. Przed niespełnieniem nadziei pokładanych we mnie. Przed zadaniem, które mam wykonać. Przed niezadowoleniem najbliższych. Przed słabością ciała. Przed śmiercią. Lęk. Kiedy jest lęk, nie ma miłości, nie ma zaufania. Jest ciemność.
„Novo millennio ineunte” - Na początku nowego tysiąclecia... tak rozpoczyna list apostolski Ojcieca Świętego, który już na samym początku przenosi nas do sceny z Ewangelii św. Łukasza, w której Jezus skończywszy przemawiać do tłumów z łodzi Szymona, wezwał Apostoła, aby „wypłynął na głębię”. „Duc in altum” - Wypłyń na głębię... to znaczy zaufaj słowu Chrystusa. To znaczy z wdzięcznością wspominaj przeszłość, całym sercem przeżywaj teraźniejszość i ufnie otwieraj się na przeszłość. Wypłyń na głębię - to znaczy nie pozwól samemu sobie trwać w ciemności lęku. Piotr i jego towarzysze zaufali słowu Chrystusa i zarzucili sieci. „Skoro to uczynili (...) zagarnęli (...) wielkie mnóstwo ryb” (Łk 5,6). DUC IN ALTUM.
wtorek 30 stycznia 2001
„Czas wyznacza rytm ludzkiego życia. By czas był naprawdę ludzki musi być skierowany ku jakiemuś celowi. Inaczej człowiek zniknie wraz z oddalającą się przeszłością.”
Te słowa wypowiedział Ojciec Święty podczas pierwszej pielgrzymki do ojczyzny. Od tamtego czasu (1979 rok) minęło prawie dwadzieścia dwa lata. Wtedy, gdy słuchałem tych słów, istnienie jakiegoś celu ku któremu zmierza ludzki, mój, czas wydawało się czymś oczywistym. Nie myślałem o jakimś jednym celu, co raczej o wielu, niezbyt zresztą określonych. Może właśnie dlatego cel jawił się jako swego rodzaju pomieszanie owocu teraźniejszego dnia i przeszłych marzeń-oczekiwań. Nigdy nie zastanawiałem się nad zależnością celu (ku któremu zmierza czas) a „znikaniem” człowieka. Życie z dnia na dzień to życie bez celu, to „znikanie człowieka wraz z oddalającą się przeszłością”.
wtorek 6 lutego 2001
Pisanie w tej rubryce jest niezwykłym doświadczeniem. Niezwykłość ta polega na tym, że nigdy nie jestem pewien, czy tekst, który aktualnie czytacie trafia „w czas”. W czas każdego z was. Przedstawmy sobie taki obraz. Oświetlona scena z jednym aktorem i zaciemniona widownia. Aktor stawia pytania (taki jest tytuł rubryki) siedzącym na widowni ludziom. W teatrze mógłby oczekiwać odpowiedzi. Ja takiej odpowiedzi nie mogę oczekiwać. Dlatego też pytania stawiam w równej mierze wam jak i sobie. Wierzę bowiem, że wspólnotę, którą razem tworzymy kochając tego samego Boga łączy nić, którą przy pewnym wysiłku można dostrzec, a może nawet dotknąć. Dotknięcie jakiegokolwiek miejsca takiej nici (może by ją nazwać ZŁOTĄ NICIĄ) powoduje drganie każdej jej cząstki. Każdy tekst i refleksja nad nim to jakby modlitwa, by dotknięcie nie było ani zbyt gwałtowne, ani zbyt delikatne. Takie, by dźwięk drgającej Złotej Nici doszedł tam, gdzie kończy się tęsknota ludzkiego serca.
wtorek 13 lutego 2001
Ojciec Święty w VII rozdziale encykliki „Fides et ratio” (Wiara i rozum) stwierdza, że jednym z najbardziej znamiennych aspektów obecnej kondycji jest „kryzys sensu”.
Różne teorie próbują rozwiązać problem poszukiwania sensu. Ich wielość pogłębia wątpliwości, czy jest sens pytać o sens. To prowadzi do sceptycyzmu i obojętności, a duch ludzki zostaje opanowany przez taki rodzaj myślenia, w którym nie ma żadnego odniesienia do transcendencji.
Czy więc należy nauczyć się żyć w sytuacji całkowitego braku sensu, pod znakiem tymczasowości i przemijalności? Końcem tego nihilizm i pokusa rozpaczy.
Imago Dei - obraz Boga.
Człowiek nie nosi w sobie obraz Boga.
Człowiek zastał stworzony NA OBRAZ BOGA.
Gdy więc mówi - straciłem sens - być może cofa się przed tajemnicą, która „każe rozumowi przyswoić sobie logikę zdolną obalić mury, w których on sam mógłby się uwięzić.”
Rozdział VII encykliki „Fides et ratio” nosi tytuł: „Potrzeby i zadania chwili obecnej.”
wtorek 20 lutego 2001
Pozostajemy jeszcze w kręgu „Fides et ratio”. W rozdziale drugim Ojciec Święty rozważając naturę mądrości zastanawia się nad wkładem jaki świat biblijny wniósł do „wielkiego skarbca teorii poznania”. Jest nim przeświadczenie, że istnieje jedność pomiędzy poznaniem rozumowym, a poznaniem wiary. „Wiara wyostrza wewnętrzny wzrok i otwiera umysł, pozwalając mu dostrzec w strumieniu wydarzeń czynną obecność Opatrzności.” Swoimi przemyśleniami Izrael zdołał otworzyć rozumowi drogę do tajemnicy. Dzięki objawieniu Bożemu będzie mógł badać głębiny do których rozum nie mógł dotrzeć. Aby najlepiej wyrażać swoją naturę rozum jednak musi przestrzegać pewnych zasad. Zasada pierwsza mówi, że poznanie jest nieustanną wędrówką. Zasada druga, że na tę drogę nie może wejść człowiek, który uważa, że wszystko zawdzięcza swoim osiągnięciom. I zasada trzecia - rozum musi uznać niczym nieograniczoną transcendencję Boga. Nie przestrzeganie tych zasad skazuje człowieka na niepowodzenie. Nie przestrzeganie jakiejkolwiek z nich - dodajmy.
wtorek 27 lutego 2001
Rozum musi przestrzegać pewnych zasad, aby najlepiej wyrażać swoją naturę. Wspominałem o tym w zeszłym tygodniu. Są trzy takie zasady. Druga i trzecia zasada mówiące o pokorze tego, który chce wejść na drogę poznania oraz uznaniu przez niego istnienia Boga - wydają się być oczywiste. Pierwsza zasada natomiast w takim kontekście jest zadziwiająca. Na pierwszy rzut oka. Mówi ona, iż poznanie jest nieustanną wędrówką. Potocznie poznanie kojarzy się z gromadzeniem czegoś. Można powiedzieć, że im bardziej poznajemy to tym więcej mamy. Dla tego, który idzie, nie jest jednak obojętne jakie dźwiga ciężary. Można przypuszczać, że będzie tak wybierał bagaż, aby wziąć to co konieczne. W praktyce jednak wybiera zawsze więcej rzeczy niż to jest potrzebne. Pewnie po pewnym czasie dojdzie do wniosku, że lepiej i szybciej przebywa czekającą go drogę, wtedy gdy niewiele musi dźwigać. Mniejszy bagaż to lepsza podróż. Droga, wędrowanie powodują ograniczenie bagażu do niezbędnego minimum. Ta zasada nie dotyczy tylko materii. Im mniej przywiązany umysł do zgromadzonych stereotypów i niepotrzebnych myśli, tym łatwiej będzie wędrował po drodze poznania. Czy więc poznanie to gromadzenie czegoś? Być może. Ale jak intrygująco, w takim razie, brzmią słowa Jezusa: „Ja Jestem Drogą Prawdą i Życiem”
niedziela 11 marca 2001
Dobry z niego będzie żołnierz? - pyta mnie matka, poprawiając skórzany hełm na głowie swojego syna. Nie, to nie jest relacja z przysięgi wojskowej. Mały chłopiec ubrany w skórzany pancerz, z mieczem przy boku, będzie grał rzymskiego żołnierza. Spektakl, w jakim za chwilę będzie brał udział, może mieć wpływ na jego życie. Jest piątek pierwszego tygodnia Wielkiego Postu. Za chwilę rozpocznie się Droga Krzyżowa dla dzieci. Może będzie wyglądać podobnie jak w innych kościołach. Dla dzieci, które biorą w niej udział i dla ich rodziców będzie ona szczególna. Las rąk wyciąga się w górę, gdy ksiądz Michał pyta, kto będzie dźwigał dzisiaj krzyż. Jeszcze tylko szpaler dziewczynek z palącymi się świecami, które wyznaczą Drogę Jezusa Chrystusa. Milknie gorączkowy gwar, kiedy prawdziwy ciężar krzyża spoczywa na barkach małych chłopców. Trzeba widzieć te twarze i zaciśnięte na drzewie krzyża dłonie. Trzeba widzieć przejęte oczy. Trzeba to widzieć. I dać się pociągnąć. Dać się ośmielić. Dzieci niosą krzyż. To nie jest spektakl. I jeszcze maleńka dziewczynka dotykająca z przejęciem, jako Weronika, białych drzwiczek tabernakulum. Jezus jest tutaj. Jest w tej drodze krzyżowej dzieci odprawianej o godzinie 16.30 jakaś moc, która sprawia, że mam ochotę powiedzieć: „Mistrzu, dobrze, że tu jesteśmy.”
wtorek 20 marca 2001
Czy sąsiedztwo do czegoś zobowiązuje? Czy postępowanie ludzi obok których mieszkam, może być dla mnie źródłem nauki potrzebnej do życia? To, że może być źródłem plotek, wiadomo wszystkim. Ale ja nie o tym. I nie chodzi tu o to, że ktoś może zwrócić mi uwagę, za moje niewłaściwe postępowanie. Może chodzi o słowa, które budują. To też. Myślę o jakimś nienazwanym promieniowaniu, które nie daje się ująć w słowa. No takie COŚ. Mój znajomy, dużo starszy ode mnie człowiek, zawsze wzrusza mnie i jednocześnie onieśmiela. Kiedy tylko się widzimy, on zawsze pierwszy mi się kłania. Już nawet obmyśliłem plan w jaki sposób go wyprzedzić. Ale gdy się spotkamy, znowu on jest pierwszy. I jestem przekonany, że tak samo dzieje się z innymi jego znajomymi. Cieszyć się ze spotkania to jakoś stawać przeciw samotności. Nic mnie nie łączy ze wspomnianym znajomym. Kilka słów wymienionych w rozmowie, jakieś pozdrowienia, trochę o pogodzie. A mimo to czekam na ten jego entuzjazm ze spotkania. Na to COŚ.
wtorek 27 marca 2001
Jeszcze raz wracam do drogi krzyżowej dzieci. Niektóre dzieci czekają na moment w którym ksiądz zapyta kto będzie dźwigał krzyż. Czekają cały tydzień. I potem las rąk wyciągniętych w stronę krzyża. Czy można przez tydzień marzyć o tym by dźwigać krzyż? Czy krzyż może być przedmiotem marzenia, oczekiwania? Niektórzy ludzie swoim życiem pokazują, że można na to pytanie odpowiedzieć pozytywnie. Wydaje się jednak, że taka odpowiedź nie jest czymś częstym. Raczej należało by przyjąć, że większość z nas boi się krzyża. Jeżeli go przyjmuje to po długim okresie niezgody na ten stan. Krzyż pomaga dźwigać nadzieja, że kiedyś będzie lepiej. Entuzjazm dzieci, chcących dźwigać krzyż w trakcie drogi krzyżowej, jest być może wyzwaniem dla ich rodziców i innych dorosłych uczestników piątkowej drogi krzyżowej. Pozwala lepiej odpowiedzieć na pytanie jakie stawia duży plakat przed wejściem do naszego kościoła.
wtorek 3 kwiecień 2001
Panuje nieuzasadnione przekonanie, w myśl którego mówienie o cierpieniu powinno sprawiać cierpienie. Być może wynika to z wiary, że to co w sercu to i na języku. Prawdopodobnie jednak wypływa ze sposobu przyjmowania wyuczonej treści z telewizji. Ten kto mówi o cierpieniu powinien przynajmniej sprawiać wrażenie cierpiącego. W przeciwnym przypadku zostanie wręcz oskarżony o mówienie nieprawdy. Chodzi więc o to, by opis cierpienia był tak zbudowany, aby był cierpieniem. Oczekuje się więc, aby słowo mówione było tym co opisuje. Oczekiwanie, trzeba przyznać, ambitne. Ni mniej ni więcej, aby słowo mówione stało się ciałem. Czy wiara w to, że słowo ludzkie może stwarzać jakąś rzeczywistość nie jest czasem bałwochwalstwem?
środa 18 kwietnia 2001
Przeżycia Wielkiego Piątku mogą być miejscem do którego nie chce się wracać. Kiedy się jednak to przeżywa naprawdę (choroby, trudne doświadczenie) stają się, nie wiedzieć czemu, źródłem siły. Często boję się krzyża, ale jednocześnie wierzę i wiem, że to Pan mnie uratował. Doświadczenie krzyża wypala wnętrze jak skorupę pnia z którego będzie łódź. Kiedy wydaje się, że nie ma się już nic, nagle spostrzegasz, że jest łódź, a w niej Zmartwychwstały. Alleluja!
środa 25 kwietnia 2001
Oczekiwanie. Na lepszą pogodę. Oczekiwanie na to co przed nami. Przekonanie, że to co nastąpi jest lepsze od tego co jest teraz. Nie przeżywa się teraźniejszej chwili, jeżeli oczekuje się, że jest gorsza od tego co po niej nastąpi. „Teraz” ucieka przed „oczekiwaniem”. Trudno przeżyć „teraz”, gdy jest wypełnione ciągłym „potem”. Teraz wypełnione oczekiwaniem to nie prze-życie, to prze-czekanie.
czwartek 10 maja 2001
Dwa cytaty z Encykliki Fides et ratio Jan Pawła II:
„Zdarza się też, że człowiek ucieka wręcz przed prawdą, gdy tylko dostrzeże ją z oddali, gdyż lęka się jej konsekwencji. Nawet wówczas jednak, gdy jej unika, prawda wywiera wpływ na jego życie.”
„Istnieje droga, którą człowiek - jeśli chce - może przemierzyć; jej zaczątek stanowi zdolność rozumu do tego, by wzniósł się ponad to co przygodne i poszybował w stronę nieskończoności.”
Rozchybotany stolik z przykręcanymi nogami był ołtarzem. Mały biały obrus przypięty pluskiewką do blatu. Wiatr czasami jest mocny. Msza Święta odprawiana na szczycie góry. Tak niewiele potrzeba. Kapłan, mały stolik, biały obrus, wino, chleb i kieszonkowy mszał. Nie potrzeba solidnych budowli, skomplikowanych mechanizmów, prądu czy światła. Potrzeba jeszcze czegoś. Trzeba chcieć tam pójść. Wspinanie, pokonywanie trudu wznoszenia się do góry to nasza ofiara złożona Bogu w dniu 3 Maja poświęconym Maryi. Co roku mieszkańcy paru wiosek parafii Jurków niedaleko Mszany Dolnej w Małopolsce wyruszają na stworzoną przez miejscowego proboszcza ścieżkę różańcową. Istnieje droga, jak mówi Ojciec Święty, która pozwala szybować w nieskończoność ponad tym co przygodne. Tak niewiele potrzeba - wiary, że to co przygodne nie jest celem istnienia.
środa 23 maja 2001
Czy rozpamiętywanie dobrych rzeczy uczynionych przez nas w przeszłości jest czymś niewłaściwym? Dla wielu może chyba być źródłem jakiejś otuchy w chwilach zwątpienia w swoją wartość. Obecny czas różnego rodzaju benefisów, jubileuszy pokazuje, że można z przeszłych faktów swego życia zrobić przedmiot kultu. Jednych pamięć dobrych rzeczy ratuje przed zwątpieniem, innych wbija w pychę. Patrzenie wstecz za siebie może nie jest niewłaściwe, ale warto się zastanowić, kto i na kogo patrzy oraz co widzi.
Znane powiedzenie Jezusa: „Ktokolwiek przykłada rękę do pługa, a wstecz się ogląda, nie nadaje się do królestwa Bożego” Jakub Wujek, polski tłumacz Pisma Świętego tak tłumaczy; „Żaden, który rękę swą przyłożył do pługa, a ogląda się nazad, nie jest sposobny do Królestwa Bożego”.
Oczywiście nie można zapominać o kontekście tego zdania. Jezus mówi o bezwględnym nakazie pójścia za Nim. Pojęcie „za siebie, wstecz, nazad” występuje w Biblii tylko cztery razy. Trzy u Izajasza i raz w Ewangelii wg św. Łukasza, cytowanej przez chwilą.
W księdze Izajasza to pojęcie ma wydźwięk negatywny: (Iz 1,4) Biada ci, narodzie grzeszny, ludu obciążony nieprawością, plemię zbójeckie, dzieci wyrodne! Opuścili Pana, wzgardzili Świętym Izraela, odwrócili się wstecz. (Iz 42,17) Wstecz się odwrócą z wielkim zawstydzeniem ci, którzy w bożkach pokładają ufność, którzy mówią ulanym posągom: "Jesteście bogami naszymi"». (Iz 44,25) Jam jest ten, który niweczy znaki wróżów i wykazuje głupotę wieszczków, wstecz odrzuca mędrców i wiedzę ich czyni głupstwem. W pierwszym i drugim cytacie chodzi o lud Izraela, w trzecim o Boga. W tym kontekście cytat z Łukasza jest szczególny, bo mówi o konkretnym człowieku w taki sposób, że to od niego zależne jest radość i szczęście.
Jezus chce, by ci którzy idą za Nim patrzyli się tylko na Niego. Tylko wtedy będą „sposobni” czyli przygotowani na spotkanie z Nim. Z kim więc spotykamy się rozpamiętując nasze dobre czyny i do czego to spotkanie przygotowuje?
wtorek 29 maja 2001
Niepokój.
Niepokój może zawisnąć na mieszkańcami (2Krn15,5), być w mieście (2Mch 3,14), być wywoływany przez kogoś (2Mch 14,6), wewnętrznym wzburzeniem (Job 20,2). Niepokój można sobie sprawić (Koh 8,3), a duch człowieka może być nim ogarnięty (Dn 7,15) i w końcu można go odczuwać (Mr 6,20).
Niepokój jest różny od przerażenia spowodowanego przez istoty tego świata. Jest różny od zmartwienia, które jest wyrazem szczególnej troski, gdy chodzi o jakąś pracę czy zadanie. Niepokój, w przeciwieństwie do przerażenia czy zmartwienia, zdradza stan wewnętrznego przygnębienia, niepewność w obliczu śmierci lub wobec przyszłości w ogóle.
Uczucie niepokoju możemy odnaleźć w Biblii w miejscach zawierających dwa terminy; to jest „agonia” oraz „aporia”. Termin „agonia” występuje na przykład we fragmencie z 2 księgi Machabejskiej (2 Mch 3, 14 nn): „ Oblężeni znajdują się w agonia co do ostatecznego wyniku walki.” Natomiast „aporia” to moment, w którym serce człowieka załamuje się wobec sytuacji wynikającej z braku jakiegokolwiek rozwiązania np. we fragmencie Oz 13:6-9 „Kiedy ich pasłem, byli nasyceni, lecz w tej sytości unieśli się pychą i o Mnie zapomnieli. Stanę się dla nich jak lew, jak czyhająca na drodze pantera.
Rzucę się na nich jak niedźwiedzica, kiedy straci młode, rozerwę powłokę ich serca, ciała ich pożrą psy, a dziki zwierz rozerwie na strzępy. Wyniszczę ciebie, Izraelu, i kto ci przyjdzie z pomocą?”
Czy może coś pozytywnego wynikać z niepokoju? Wobec przytoczonych wyżej znaczeń - raczej nie. Skąd w takim razie bierze się „twórczy niepokój” - pojęcie używane w języku codziennym i co oznacza? Czy jest tylko przykładem zacierania się ostrości tego pojęcia w języku potocznym, czy wręcz pomylenia pojęć? Czy więc istnieje „twórczy niepokój”, a jeśli tak, to co oznacza? Etymologia słowa „niepokój” jest związana z pojęciem „pokój”. Pokój to światło, niepokój zaś to ciemność. Czy nie z „pokojem” należy raczej wiązać twórczość niż z „niepokojem”?
poniedziałek 18 czerwca 2001
„Słuchaj Izraelu,: Pan jest naszym Bogiem, Panem jedynym. Będziesz miłował Pana, Boga twojego, z całego serca, z całej duszy swojej, ze wszystkich sił swoich.”
Ten tekst pochodzi z księgi Powtórzonego Prawa. Jest to również część modlitwy zwanej Szema (czyli z hebrajskiego „Słuchaj”), który każdy Żyd powinien recytować rano i wieczorem. W modlitwie wieczornej Kościoła zwanej Kompletą również czytamy w sobotę ten tekst.
Występujące po sobie słowa: „z całego, z całej, ze wszystkich” wydają się nie pozostawiać miejsca dla niczego innego. Miłować Boga trzeba wszystkim (sercem, duszą, siłą). W jednowymiarowej przestrzeni jedna miłość musi ustępować innej. Przypomina płaski okrągły tort, który jest dzielony jak kawałki do jedzenia. Kawałek dla Boga, kawałek dla męża, kawałek dla dziecka itp. Łatwo w tej przestrzeni porównywać przylegające do siebie kawałki. Łatwo decydować o wielkości każdego, widząc cały „tort miłości”. Wszystko jest jasne i klarowne. Kiedy zaczynamy odmawiać Szema wpadamy w pułapkę paradoksu. Jeżeli cały tort ma być dla Boga, to co zostało dla innych?
„Z całego serca, z całej duszy swojej, ze wszystkich sił swoich”, ale nie z całego umysłu swego. Bo chcieć zrozumieć Boga to zgodzić się na jednowymiarową przestrzeń umysłu. A wtedy nie ma zachwycającej przestrzeni szybującego lotu i dalekich widoków.
A Pan mówi w psalmie 19: „Niebiosa głoszą chwałę Boga, dzieło rąk Jego nieboskłon obwieszcza. Dzień dniowi głosi opowieść, a noc nocy przekazuje wiadomość. Nie jest to słowo, nie są to mowy, których by dźwięku nie usłyszano; ich głos się rozchodzi na całą ziemię i aż po krańce świata ich mowy. Tam słońcu namiot wystawił, i ono wychodzi jak oblubieniec ze swej komnaty, weseli się jak olbrzym, co drogę przebiega. Ono wschodzi na krańcu nieba, a jego obieg aż po krańce niebios, i nic się nie schroni przed jego żarem.”
wtorek 4 września 2001
Wspomnienie lata.
Leniwe światło gasnącego dnia powiadamia o sprawach jeszcze nie załatwionych.
Niedziela inaczej brzmi w kotlinie.
Odgłosy dzieci, psów, koników polnych, wsiąkającej wody w gliniastą glebę.
Zielone skosy okolicznych szczytów.
Marzenia o miejscach i chwilach, w których się nie było.
Tępa pamięć dawnych bólów.
Świat jakby w zawieszeniu, a przecież taki sam jak kiedyś.
Wiesław Gdowicz